O MNIE
Wyobraź sobie taką oto sytuację: jest deszczowe, majowe popołudnie. Odbywająca się w jednym ze starych budynków w Łodzi konferencja powoli dobiega końca. Jej polscy organizatorzy wraz z gośćmi z Niemiec, Stanów Zjednoczonych, Hiszpanii i Rosji omawiają właśnie przyszłość związków kynologicznych w swoich krajach oraz konieczność utworzenia organizacji, która będzie je zrzeszała. Grupka tłumaczy ustnych czuwa nad tym, aby wszyscy świetnie się rozumieli. Rozmowy przedłużają się, gdyż każdy jest zainteresowany pomysłem i chce składać swoje propozycje dotyczące funkcjonowania nowej organizacji. Nagle okazuje się, że amerykański gość nie ma tłumacza, gdyż nie przewidywał, iż zostanie tak długo. Teraz potrzebuje pomocy. Podczas dyskusji organizatorzy gorączkowo szukają kogoś, kto zna język angielski. Na szczęście zna go jeden z tłumaczy obsługujących niemieckich gości, a ponieważ jest jeszcze trzech tłumaczy języka niemieckiego, może spokojnie dołączyć do Amerykanina, aby ten mógł aktywnie uczestniczyć w drugiej części konferencji i śledzić jej przebieg. Tym tłumaczem byłam ja.